piątek, 18 września 2009

św. Stanisław Kostka

Chwała na wysokości Bogu!

A przecież miał tylko 18 lat… Był taki młody, miał marzenia. Chciał zostać zakonnikiem.

Był taki młody, mógł jeszcze żyć! A Kościół w rocznicę jego śmierci wyśpiewuje hymn radości.

Śmierć młodego chłopaka. Tragedia czy szczęście?

On wierzył w Boga. Kochał Boga. To On był jego marzeniem, sensem jego życia.

Mógł jeszcze długo żyć, tylko po co? Czemu miał jeszcze czekać na miłość swego życia?

Nie płacz więc nad jego losem, on jest szczęśliwy – choć na tym świecie żył tylko 18 lat.

I patrząc na niego, módl się o taką miłość do Boga i o taką wiarę. By śmierć, która i tak przyjdzie, nie była dla ciebie dramatem lecz pięknym podsumowaniem pięknego życia. I początkiem czegoś jeszcze piękniejszego.

wtorek, 15 września 2009

Pieta

Maryja trzymająca w ramionach Ciało swego Syna. Maryja, w której oczach odbija się cały smutek tego świata. Matka oddająca ziemi swego jedynego Syna…

Tyle razy widziałeś tę scenę – w mroku starych obrazów, bieli marmurowych posągów… Pieta, Bolesna Matka, tyle razy wyciskała łzy ze wzruszonych, ludzkich oczu. Może i z twoich kiedyś wycisnęła jakąś łzę.

Tak łatwo o wzruszenie, gdy widzisz boleść matki żegnającej swe dziecko, obejmującej jego martwe Ciało. Wzrusza się ten widok?

A co czujesz, gdy klękasz u kraty konfesjonału?

…ja to tak naprawdę nie mam grzechów. To znaczy może i coś tam jest, ale każdy grzeszy, prawda? To przecież nic takiego, taka mała sprawa, grzeszek taki…

Grzeszek… To za to umarł Pan?

Taka mała sprawa, każdy tak robi. Przez tę sprawę, przez grzeszek, umarł Pan.

Przez twój grzech On musiał umrzeć. Twój grzech to jego śmierć. Ten grzeszek, tyle razy powtarzany. Ten grzech, tak łatwo wypowiadany w konfesjonale. Ten, który wydaje ci się taki oczywisty, taki zwyczajny.

Pomyśl o tym, kiedy znowu uklękniesz u kraty konfesjonału. Popatrz w oczy Piety, Bolesnej Matki. Pomyśl, czemu jej Syn musiał umrzeć.

Grzeszek, mała rzecz.

poniedziałek, 14 września 2009

Wąż miedziany

Naród Izraelski zgrzeszył przeciw Bogu. Pan uwolnił ich z niewoli egipskiej, obiecał im nowy dom, nową godność i pokój. Dał im pasterza i przywódcę – Mojżesza. Pan dał im nowe życie, a oni znowu zgrzeszyli i zaczęli mówić przeciw Niemu. Pan zesłał więc na nich jadowite węże, które ich zabijały. Grzech i śmierć.

A później znowu miłosierdzie Boga. Znowu Pan przebaczył. "Sporządź węża i umieść go na wysokim palu; wtedy każdy ukąszony, jeśli tylko spojrzy na niego, zostanie przy życiu" – powiedział Mojżeszowi.

Dlaczego tak, Panie? Rozumiem, jest grzech – musi być kara, musi być śmierć. Rozumiem też, że Twoje miłosierdzie pokonało Twoją sprawiedliwość… Ale czemu wąż miedziany jako lekarstwo na węże jadowite? Skoro wybaczyłeś, skoro zapomniałeś grzech, czemu zamiast zabrać węże które zabijają, dałeś im węża który uzdrawia?

Wybaczyłeś grzech, ale go nie zapomniałeś. Uczyniłeś tak właśnie, by i oni pamiętali. By nie zapomnieli o grzechu. Dzięki temu lepiej mogli zrozumieć jak bardzo ich kochasz.

Oto tajemnica szczęścia świętych: pamiętać o swoim grzechu, by dostrzec i w pełni docenić miłosierdzie.

Gdybyś zabrał węże jadowite, gdybyś zabrał śmierć , oni nigdy by nie pojęli ogromu Twej miłości i przebaczenia.

Oto tajemnica nieszczęścia współczesnych ludzi. Zapomnieli o swym grzechu. Nie widzą jego śmiertelnej mocy. Nie widzą więc także ogromu Twej miłosiernej miłości. Nie rozumieją tego, co im ofiarowałeś. Nie czują się kochani.

Dałeś mi swój krzyż, miedzianego węża. Jednak bym zrozumiał ogrom Twej miłości, najpierw muszę zobaczyć ogrom mego grzechu. Najpierw spojrzę w swoje serce, zobaczę jadowitego węża śmierci, potem spojrzę na węża miedzianego, Ukrzyżowanego Pana. Jeśli nie zapomnę o swojej winie, nigdy nie zwątpię w Twoją miłość do mnie.

Ci, którzy nie mają odwagi uwierzyć w swoją grzeszność i winę, nigdy nie uwierzą w Twoją miłość. Ci, którzy nie doświadczą swojej śmierci, nigdy nie będą naprawdę żyli.

niedziela, 13 września 2009

Zejdź mi z oczu szatanie

Ty jesteś Mesjaszem, Synem Najwyższego! Widziałem cuda, które czyniłeś. Widziałem jak wskrzeszałeś umarłych, jak przywracałeś zdrowie chorym. Jadłem chleb, który rozmnożyłeś. Na Twoje słowo nawet ja sam chodziłem po wodzie. Ty jesteś Panem! Ty masz moc i władzę!

Ale te słowa… Te o cierpieniu, odrzuceniu. Te o Twojej śmierci w hańbie i upokorzeniu – nie mogę tego słychać! Panie, nigdy to nie przyjdzie na Ciebie! Ja wiem, że masz moc pokonać śmierć, ale nie umieraj! Ja wiem, że umiesz znieść cierpienie, ale nie możesz cierpieć. Cierpienie i śmierć, hańba i odrzucenie – Panie, to nie może na Ciebie przyjść. Zrób coś, działaj!

Zejdź mi z oczu, szatanie, odpowiedział Piotrowi Jezus. Zejdź mi z oczu, bo stajesz się mi przeciwnikiem. Nie ma w tobie wiary. Wiesz, że jestem Synem Najwyższego, że jestem Panem życia i śmierci. Wiesz, bo widziałeś. Ale nie wierzysz. W ogrodzie oliwnym będę się za ciebie modlił. Żebyś nie tylko wiedział kim jestem, ale żebyś miał wiarę. By twoja wiara nareszcie odbiła się w twoim życiu. By to co widziałeś, co wiesz, w co o mnie wierzysz, stało się treścią twojego życia. Wiara która nie odbija się w życiu, w twoich decyzjach i postawach, martwa jest sama w sobie. I na nic się tobie nie przyda. A może nawet lepiej było by dla ciebie, byś jej wcale nie miał. Łatwiej by ci wtedy było stanąć przed sądem Boga.

Piotrze, wierzysz że jestem Panem i mesjaszem… Czemu więc twoja wiara nie ma wpływu na twoje decyzje, na twoje wybory. Czemu się boisz, żyjesz tak, jakbyś nie wierzył. Jakbyś nic nie widział i niczego nie słyszał…

Cierpienie i krzyż to nie jest to samo. Piotrze, ty słysząc o mojej męce, o odrzuceniu i śmierci widzisz tylko cierpienie. Zwierzęce, upokarzające, upadlające cierpienie. Kiedy zaczniesz żyć wiarą, to co widzisz teraz stanie się krzyżem. Krzyżem dającym zbawienie, Drzewem Życia a nie hańby.

Jeśli będziesz żył wiarą, będziesz niósł krzyż, krzyż chwalebny i podnoszący cię ku niebu. Jeśli będziesz tylko we mnie wierzył, ale tej wiary nie będziesz praktykował w życiu, będziesz po prostu cierpiał. A to cierpienie cię zniszczy.

Wiara bez uczynków martwa jest sama w sobie. I martwy jest człowiek, który tak wierzy.