poniedziałek, 4 października 2010

św. Franciszek

    Dziś wspomnienie św. Franciszka. Taki pogodny święty. Biegał sobie za ptaszkami po łąkach, rozmawiał z pieskami i kotkami. Zakochany w świecie. Tak pełen słodyczy jak różowa beza. Przynajmniej w popularnych przedstawieniach i ogólnych opiniach. Święty który wszystkich i wszystko kochał. Słodki.

    Tenże pełen słodyczy i miłości święty zawołał kiedyś "miłość nie jest kochana", i płacząc leżał pod krzyżem… Dziwne, prawda?

    Pamiętam, jak uczono mnie na różne sposoby, że nie potrafią kochać ci, którzy sami za mało byli kochani. Uczono mnie, że wystarczy im dać miłość, by się jej nauczyli. Że wystarczy wystarczająco mocno ich kochać, by i oni kochać zaczęli. To ładna teoria. Taka słodka jak różowa beza. Tylko czy prawdziwa?

    A może św. Franciszek chciał ją wypróbować? Ciekawe czy jemu wyszło? A może to dlatego postanowił tyle czasu spędzać w lesie, rozmawiając z sarenkami i borsukami zamiast z ludźmi… A może nie dlatego. Może jemu to uczenie miłości wychodziło inaczej niż mi. W sumie nie wiem, może kiedyś poczytam sobie więcej na jego temat.

    Dziwny święty.