niedziela, 30 października 2011

Rocznica poświęcenia kościoła. I Zacheusz.

    Mieszkał w Jerychu pewien człowiek. Miał na imię Zacheusz. Ewangelista Łukasz pisze o nim, że piastował stanowisko przełożonego celników. Zaznacza także, że był bardzo bogaty. Możemy więc przypuszczać, że cieszył się takim poważaniem, jakie tylko władza i pieniądze mogą człowiekowi zapewnić. Dziś pewnie widzielibyśmy go jako człowieka w drogim garniturze, rozpartego wygodnie na tylnym siedzeniu limuzyny… Człowiek poważny, stateczny, profesjonalny w każdym calu.

    Otóż ten właśnie człowiek, Zacheusz, wlazł na drzewo…

Trudno sobie taką sytuację wyobrazić, a jednak właśnie tak zrobił – wszedł na drzewo i siedział. Możemy zobaczyć oczyma naszej wyobraźni otwarte ze zdumienia usta ludzi obserwujących tę scenę, uszami naszej wyobraźni moglibyśmy usłyszeć szeptem powtarzane przez gawiedź komentarze i drwiny. Zacheusz być może tego nie słyszał, tłum był zbyt liczny i zbyt hałaśliwy, a on siedział na drzewie. Zapewne jednak zdawał sobie sprawę z niestosowności i nietypowości swego zachowania, był wszak człowiekiem poważnym, statecznym, profesjonalnym w każdym calu.

Dlaczego to zrobił? Tego dnia Jezus z Nazaretu, sławny prorok i nauczyciel, odwiedził Jerycho. A Zacheusz był człowiekiem ciekawym i pragnącym mądrości. Zawsze chciał wiedzieć i widzieć. Oczywiście, nie zawsze aby coś zobaczyć lub czegoś się dowiedzieć robił z siebie pośmiewisko… Gdyby tak było, jego kariera szybko by się zakończyła. Lecz tym razem musiał. Coś w sercu paliło go potężnym płomieniem, jakieś przekonanie, że być może dziś nareszcie się nie rozczaruje. Że to co zobaczy, Ten którego zobaczy, będzie spełnieniem zacheuszowych tęsknot. Bo Zacheusz zawsze gonił za mądrością, tylko że mądrość którą odnajdywał okazywała się trywialna i głupia. Dziś miało być inaczej. Wlazł więc na drzewo, siedział i patrzył – bo tej szansy nie wolno mu było zaprzepaścić.

Dziś przeżywamy rocznicę poświęcenia kościoła. Spośród wielu fragmentów Ewangelii wybrałem ten o Zacheuszu właśnie. Dlaczego? Bo gdy czytałem ten fragment, pytanie "dlaczego" wciąż plątało mi się po głowie. Dlaczego Zacheusz wszedł na drzewo, dlaczego zdecydował się zaryzykować ośmieszenie i utratę reputacji? Co czuł ten człowiek? Ciekawość? Pragnienie spotkania się z czymś, z Kimś wyjątkowym, nareszcie wartym uwagi? Cały tłum czuł to samo, lecz tylko Zacheusz wszedł na drzewo… Więc może inaczej – jak czuł, jak mocno, jakim ogniem płonęło jego serce, że zdecydował się na szaleństwo?

Wybrałem ten fragment Ewangelii na dzisiejszą uroczystość, bo podobne pytania przemykają przez mą głowę, gdy patrzę na te stare, kilkusetletnie świątynie. Gdy patrzę na te wieże – tak wysokie i strzeliste, jak gdyby miały sięgnąć samego nieba. Lub na jaśniejące feerią barw witraże w potężnych murach gotyckich katedr. Co czuli ci ludzie, bracia nasi w wierze, budowniczowie sprzed wieków? Co mieli w swych sercach, w swoich głowach? Wierzyli w tego samego Boga co my… Lecz chyba nie tak samo jak my. Kochali tego samego Boga co my, lecz chyba inaczej niż my. My, współcześni, budujemy kościoły pełne "szlachetnej prostoty". Bo Jezus był ubogim cieślą. Obracamy w dłoni każdą złotówkę, nim wydamy ją na kościół – bo Jezus był ubogi. Lub wręcz nie budujemy nic, bo przecież Bóg jest wszędzie i kościoły z cegieł Mu nie są potrzebne.

Bo Jezus był ubogi… A może to nasze serca stały się biedne? Może zwyczajnie nie ma w nas tego ognia, tego płomienia miłości który powinien trawić nasze serca? Może to dla tego zwyczajnie nie stać nas na szaleństwo naszych przodków, którzy na chwałę Boga, z szalonej miłości budowali bez dźwigów i sprzętu katedralne wieże sięgające chmur?

A jeśli nie ma w nas tego płomienia, jeśli nie stać nas nawet na te materialne znaki miłości, jeśli ta murowana świątynia wciąż za drogo, za daleko, za długo, za często, za zimno… To jak wygląda ta prawdziwa, świątynia naszych serc? Drewniana szopa, bo przecież Jezus urodził się w stajence?

"Czyż nie wiecie, żeście świątynią Boga i że Duch Boży mieszka w was? Jeżeli ktoś zniszczy świątynię Boga, tego zniszczy Bóg. Świątynia Boga jest święta, a wy nią jesteście."

Niech Pan da nam szaleństwo. Szaleństwo Miłości, szaleństwo Zacheusza. A serca nasze przemieniajmy w piękne katedry, na chwałę Wszechmocnego.