piątek, 12 lutego 2010

Uratuj to dziecko /11.02.2010/

"…usłyszała o Nim kobieta, której córeczka była opętana przez ducha nieczystego. Przyszła, upadła Mu do nóg, a była to poganka, Syrofenicjanka rodem, i prosiła Go, żeby złego ducha wyrzucił z jej córki. Odrzekł jej: Pozwól wpierw nasycić się dzieciom; bo niedobrze jest zabrać chleb dzieciom, a rzucić psom. Ona Mu odparła: Tak, Panie, lecz i szczenięta pod stołem jadają z okruszyn dzieci."

Zdesperowana, nieszczęśliwa kobieta. Tak bardzo cierpiała, tyle nieprzespanych nocy, tyle łez. Nie nad sobą płakała, swoje cierpienie na pewno by zniosła. Płakała nad swoim dzieckiem. Płakała i szukała ratunku. Gdy usłyszała o Jezusie, dobrym i potężnym Panu, o cudotwórcy kochającym ludzi, od razu do Niego pobiegła. Nie o siebie prosić, lecz o to niewinne dziecko. A tu takie słowa…

Czemu tak jest, Panie, że kiedy przychodził do Ciebie ktoś z własnym problemem, z własnym bólem, uzdrawiałeś. Uzdrawiałeś od razu. A tę kobietę tak poniżyłeś.

Badałeś jej miłość i wiarę. I okazała się godna Twojej łaski. Podwójna łaska, dla kobiety i jej córki, musiała więc być także podwójna miłość i podwójna wiara w jednym proszącym sercu. Zniosła upokorzenie, bo kochała. Za dwoje.

Panie, daj mi taką wiarę i taką miłość. Jeśli tego zechcesz, przyjmę upokorzenie z Twojej ręki. Wolę upokorzenie z ręki mojego Boga, niż cierpienie i śmierć tych, których kocham. Naucz mnie tak się modlić, i tak kochać, jak modliła się i kochała ta poganka. By wiary i miłości w moim sercu wystarczyło za dwoje, bym nie ustał w modlitwie.

środa, 10 lutego 2010

Święta dziewica

Święta Scholastyka. Dziewica i zakonnica. Święta.
A cóż ona takiego uczyniła, by ją dziś wspominać, by mówić o niej "święta"?
Dziewica, zakonnica. I chyba tyle, tak naprawdę…

A królowa Saby? Cóż z nią? Czemu do dziś o niej pamiętamy? Albo król Salomon?

Co ma znaczyć dzisiejsze czytanie? Oto królowa z dalekiego kraju odwiedza Salomona. Pismo mówi że "[ujrzała] pałac, który zbudował, jak również zaopatrzenie jego stołu w potrawy i napoje, i mieszkanie jego dworu, stanowiska usługujących jemu, jego szaty, jego podczaszych, jego całopalenia, które składał w świątyni Pańskiej, wówczas wpadła w zachwyt." Wpadła w zachwyt na widok stołu i potraw? Oraz pięknych szat? Piękne ubrania zachwyciły głupią kobietę…

Nie, królowa Saby była mądrą kobietą. Zachwyciło ją to wszystko, bo było świadectwem. Pałac, stół i szaty były dowodem mądrości Salomona. Dowodem na to, że dobrze jest człowiekowi, który służy Bogu. Że Bóg jest gwarantem szczęścia. Salomon mówił o Bogu, był szczęśliwy z Bogiem, i było to widać.

Żyjemy w świecie, w którym grzech i tandeta są powodem zachwytu, a cnota powodem do śmiechu. Tak ostatnio przeczytałem w Internecie. Ale ten świat to nie tylko dziś jest taki. Zawsze taki był. Za czasów Scholastyki, dziewicy, też tak było.

Czemu jest święta? Bo było jej dobrze z Bogiem, i było to widać. Nie sięgała po gnój tego świata. Odkryła coś prawdziwego, pięknego. Była temu wierna. Było to widać. Popatrz na nią, może coś zrozumiesz? Może też się zachwycisz, tak jak zachwyciła się królowa Saby? Bóg może dać ci szczęście.

PS.:

Oczywiście szczęście może Bóg dać w różny sposób, nie tylko w zakonie ;)
Ważne, by być Jemu wiernym, w kapłaństwie czy małżeństwie – wszystko jedno.

wtorek, 9 lutego 2010

Coś więcej, niż Świątynia Salomona

"O Panie, Boże Izraela! Nie ma takiego Boga jak Ty, ani w górze na niebie, ani w dole na ziemi, tak zachowującego przymierze i łaskę względem Twoich sług, którzy czczą Cię z całego swego serca, Czy jednak naprawdę zamieszka Bóg na ziemi? Przecież niebo i niebiosa najwyższe nie mogą Cię objąć, a tym mniej ta świątynia, którą zbudowałem" – zawołał w uniesieniu król Salomon. Zachwycił się dobrocią i pokorą Boga, który postanowił wypełnić swą obecnością Świątynię. Choć nawet nie obecnością, obiecał bowiem Bóg, że tylko Jego oczy będą zwrócone na to miejsce. Że zamieszka tam Jego Imię.

Oto Salomon wybudował wspaniałą świątynię i wyśpiewał Bogu pieśń radości i dumy, bo Bóg obiecał na nią spojrzeć… Nie zamieszkać, spojrzeć tylko na tę piękną budowlę – dzieło życia króla Salomona. Salomon to docenił.

A my, chrześcijanie, nie mamy świątyń. Sami jesteśmy świątyniami. Świątyniami, które tym się różnią od salomonowej, że Bóg naprawdę w nich mieszka.

Zdajesz sobie sprawę, czym tak naprawdę jest twoje serce? Jak jest cenne, jak wielką godnością obdarzone? Jest Świątynią Tego, który stworzył wszystko, Pana życia i śmierci! Nie Jego Imię w niej mieszka, lecz On sam. Nie spojrzenie, lecz realna obecność.

Pamiętaj o tym, kiedy świat próbuje pociągnąć cię do siebie, uwieść pokusą. Bo cóż może dać ci ten świat? Pomyśl – wrzucisz kupę gnoju do przepięknej świątyni Boga? Będzie się tam dobrze prezentować, pasować do wnętrza?

Ten świat nie da ci niczego, czego jesteś wart. Ten świat nie ma niczego, co by było ciebie godne, Świątynio Boga. Pamiętaj o tym. I zachwyć się tym, kim jesteś. Szanuj to, kim jesteś. "Kto zniszczy świątynię Boga…"