czwartek, 16 grudnia 2010

Pan mówi…

Nie lękaj się, bo już się nie zawstydzisz, nie wstydź się, bo już nie doznasz pohańbienia. Raczej zapomnisz o wstydzie twej młodości.
Zaiste, jak niewiastę porzuconą i zgnębioną na duchu, wezwał cię Pan. I jakby do porzuconej żony młodości mówi twój Bóg:
Na krótką chwilę porzuciłem ciebie, ale z ogromną miłością cię przygarnę.
W przystępie gniewu ukryłem przed tobą na krótko swe oblicze, ale w miłości wieczystej nad tobą się ulitowałem, mówi Pan, twój Odkupiciel.
Bo góry mogą ustąpić i pagórki się zachwiać, ale miłość moja nie odstąpi od ciebie...

Czy rzeczywiście tak, Panie? Dotrzymasz słowa? Wypełnisz obietnicę?
Przyjdziesz do mnie, weźmiesz mnie, przytulisz do swego serca?
Zapomnisz o moich grzechach, o mojej niewierności? Gdy spojrzę Ci w oczy, czy naprawdę nie zobaczę w nich wyrzutu, odrazy, obrzydzenia do mnie? Tylko miłość?
Czy zobaczę w Twoich oczach miłość do mnie, Panie? Mimo tego wszystkiego…? Czy wolno mi mieć nadzieję? Naprawdę o mnie to proroctwo?
Naprawdę. Bóg dotrzymuje słowa. Wypełnia obietnice. Bóg nie kłamie.

Otrzymałeś proroctwo. Usłyszałeś Słowo Boga.
I co teraz? Co zrobisz z tym Słowem?

"I cały lud, który Go słuchał, nawet celnicy przyznawali słuszność Bogu, przyjmując chrzest Janowy. Faryzeusze zaś i uczeni w Prawie udaremnili zamiar Boży względem siebie, nie przyjmując chrztu od niego."

Ludzie różnie wybierają, różnie decydują…
Otrzymałeś proroctwo.
I co teraz? Co ty zrobisz z tym Słowem?