A dziś w Ewangelii znów niewidomy spod Jerycha… Często wraca ten fragment. Bo jest ważny. Kilka razy już próbowałem na tym blogu zamyśleć się nad nim. Czy więc jest sens jeszcze raz to czytać, czy jeszcze czegoś więcej ta historia może nauczyć?
A jednak nad czymś chciałbym się i dziś zastanowić… Nad tym Jezusowym pytaniem, gdy już niewidomy wykrzyczał swoje "Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną", gdy już przecisnął się przez tłum, gdy apostołowie postawili go na nogi i przyprowadzili przed Jezusa.
"A gdy się zbliżył, zapytał go: Co chcesz, abym ci uczynił?"
Bez sensu. Przecież wiadomo, czego niewidomy chciał. Wiadomo czemu krzyczał i przepychał się do Jezusa. Po co to pytanie o rzeczy oczywiste?
No właśnie… Może nie zawsze oczywiste. Bo ludziom czasem się wszystko myli. Czasem nie wiedzą czego chcą, a czasem chcą źle.
Czasami człowiekowi może się pomylić ważne z nieważnym, życie z filmem, czasami człowiek może zapomnieć czego chce.
A trzeba pamiętać czego pragniemy, kim jesteśmy, kim chcemy być. Tego akurat zapomnieć nie wolno, choćby się wszystko inne waliło w proch.
Dopiero wtedy może się to kiedyś stać, jeśli będziemy pamiętać czego pragniemy. Zapewne wielu było ślepców w Jerychu. I większość z nich ślepymi umarła, pewnie niezbyt staro.