wtorek, 17 listopada 2009

Czy tak można?

"Eleazar, jeden z pierwszych uczonych w Piśmie, mąż już w podeszłym wieku, szlachetnego oblicza, był zmuszony do otwarcia ust i jedzenia wieprzowiny. On jednak wybierając raczej chwalebną śmierć aniżeli godne pogardy życie, dobrowolnie szedł na miejsce kaźni, a wypluł mięso, jak powinni postąpić ci, którzy mają odwagę odrzucić to, czego nie wolno jeść nawet przez miłość do życia. Ci, którzy byli wyznaczeni do tej bezbożnej ofiarnej uczty, ze względu na bardzo dawną znajomość z tym mężem, wzięli go na osobne miejsce i prosili, aby zjadł przyniesione przez nich i przygotowane mięso, które wolno mu jeść. Niech udaje tylko, że je to, co jest nakazane przez króla."

Niech udaje. Przecież w sercu dalej kocha. Przecież nikt mu nie każe przestać wierzyć w Boga, w miłość, w swoje ideały. Niech udaje. Jak wielu dzisiaj.

Co to znaczy kochać? Co to znaczy być wiernym i uczciwym? Czy te słowa jeszcze dziś coś znaczą? Dziś wszystko dzieje się w sercu człowieka. A czyny… Wszystko da się jakoś wytłumaczyć.
Byle bym czuł w sercu, że kocham. Bóg mi wybaczy.

Można kochać naprawdę, i jednocześnie udawać? Bo tak łatwiej, bo tak mądrzej? Kochać w sercu, a w czynach zaprzeczać? Naprawdę tak można? Czy lepiej być głupcem, wiernym i oddanym miłości głupcem, którego świat wyśmieje?

Świat od tysięcy lat śmieje się z wiernej miłości. Bo to się nie opłaca.