niedziela, 19 czerwca 2011

Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu

Stwórca gwieździstych przestworzy, potężny Jahwe, który swoim Słowem uczynił wszystko.
Przedwieczne Słowo, które było na początku. A bez Niego nic się nie stało.
Płomień, Powiew Wiatru, Tchnienie Nieskończoności, Duch przenikający głębokości Boga samego.

Ojciec, Syn, Duch Święty. Bóg Jedyny w niepodzielnej Trójcy.

    Taka jest nasza wiara. Tak wierzymy – że On jest Jeden, chociaż jest Ich Trzech. Że Trójca jest niepodzielną Jednością, choć każdy z Nich jest cały, jest Pełnią.
Tak wierzymy, choć to przecież niemożliwe. Choć to przeczy logice, choć jest ta wiara jak policzek wymierzony własnemu rozumowi. Wierzymy, choć ta wiara to jakby rzucenie w błoto całej ludzkiej mądrości i wiedzy, zdobywanej przez długie tysiąclecia. Wierzymy, choć sami czasem tej wiary się boimy. Bo jakże to wierzyć w takie rzeczy?!

    Ta właśnie wiara, wiara w Tajemnicę Trójcy, jest podstawą wiary prawdziwej. To początek wierzenia, to źródło i siła.
Bo tak naprawdę w tej wierze nie chodzi o naturę Boga, o tę odwieczną zagadkę matematyków, jak to Jeden i Jeden i Jeden razem są Jeden. Nie o matematykę czy filozofię tu chodzi. Lecz o pytanie "kim jestem, i kim nie jestem – ja, człowiek".
    Więc kim jestem? Istotą, której wiele się wydaje. Która myśli że wie, że rozumie. Istotą, która patrząc w roziskrzone niezliczonymi gwiazdami niebo, lubi pomyśleć o nieskończoności, o wieczności…
Tylko że ta nieskończoność… Właściwie jak jest duża? Ile to centymetrów? Bardzo dużo, a może nawet więcej! A wieczność? Ile trwa wieczność? Milion lat? Milion milionów? Czy więcej?

    Oto nasza ludzka mądrość. Oto potęga człowieczego umysłu. Rozum, który nieskończoność pragnie wymierzyć w centymetrach, bo inaczej pojąć jej nie może – chyba że jako puste słowo. Rozum, który wieczność pragnie przeliczyć na sekundy, bo inaczej to ładne słowo staje się dla niego tylko bezsensownym dźwiękiem… Wystarczy spojrzeć w nocne niebo by rozum, stając przecież tylko progu nieskończoności, okazał się zwykłym oszustem.

    A kim nie jestem? Nie jestem Bogiem. Ani twórcą Boga. Skoro mój rozum nie może Go pojąć, skoro myśląc o Nim gubię się i nie mogę zrozumieć, to znak i dowód na to, że mogę Mu zaufać. Że jest prawdziwy. Jestem małym stworzonkiem ukrytym w Nieskończonej Mądrości. Mogę przed Nim upaść na twarz i oddać Mu pełną podziwu cześć i chwałę.

Gdybym mógł Go zrozumieć, gdybym mógł Go opisać swoimi słowami i zmieścić w swojej głowie, nie mógłby być moim Bogiem. Za takim Bogiem bym nie poszedł.