sobota, 21 kwietnia 2012

Gdy wiatr i burza…

"Po rozmnożeniu chlebów, o zmierzchu uczniowie Jezusa zeszli nad jezioro i wsiadłszy do łodzi przeprawili się przez nie do Kafarnaum. Nastały już ciemności, a Jezus jeszcze do nich nie przyszedł; jezioro burzyło się od silnego wiatru. "

Zrobiło się już ciemno. I tak się jakoś stało, że Jezus zostawił ich samych. Pokazał im tylko drogę, i kazał płynąć. Sami więc wsiedli do łodzi, sami wypłynęli. Musieli to zrobić, bo przecież czas nie stoi w miejscu. Czas mija, trzeba więc iść do przodu, trzeba iść dalej. Czasami tak właśnie bywało – oni szli dalej, bo tak trzeba, a Jezus jakoś się zawsze później odnajdywał. I pewnie nie było by nic wyjątkowego w tej historii, gdyby nie burza. Ryk potężnego wichru, huk ogromnych fal zalewających łódź, samotność uczniów opuszczonych przez Mistrza w tej trudnej drodze… Przerazili się. To jezioro chciało ich zniszczyć, to wędrowanie miało się skończyć na dnie mrocznej i zimnej otchłani. Tak bardzo się bali. Pełne wysiłku uderzenia wioseł, które do nikąd nie chciały prowadzić. Nic nie zmieniały, choć kosztowały tak wiele. Brzeg zakryty przez ciemność przed ich oczyma, tak bardzo nierealny – jakby ze snu tylko. Za to fale były prawdziwe. Wysokie jak domy, co chwilę rzucały się na tę małą łódeczkę, odbierając oddech i nadzieję. Ogłuszające wycie wichru… I jeszcze ta Zjawa, majacząca gdzieś pośród fal…

"Gdy upłynęli około dwudziestu pięciu lub trzydziestu stadiów, ujrzeli Jezusa kroczącego po jeziorze i zbliżającego się do łodzi. I przestraszyli się."

Nie było już nadziei w sercach uczniów. Widzieli cuda Jezusa. Wiedzieli, że On wszystko może. Może kilkoma chlebami nakarmić tysiące, uzdrawiać chorych, wskrzeszać umarłych. Z Nim nic złego nie mogło się stać. Widzieli Jego miłość, byli pewni… Ale to było kiedyś, tak bardzo, bardzo dawno - na brzegu. A teraz są sami na jeziorze, i jest burza. Ta Postać pośród fal, w oddali…

"On zaś rzekł do nich: To Ja jestem, nie bójcie się!" W końcu Go poznali, tego głosu nie można było pomylić! Nawet pośród najsilniejszej burzy Jego głos usłyszy serce człowieka!
I teraz czas na decyzję: ratować się? Walczyć o życie z czarną głębiną, z potężnymi falami i wichrem? Czy pozostawić wiosła, odwrócić oczy od szalejącej burzy, i wyciągnąć ręce ku Niemu? Gdy na chwilę zapomną o burzy, ona pewnie ich zniszczy… Lecz On może wszystko!
Podjęli decyzję. Jeśli przez burzę, to z Nim. Jeśli trzeba dostać się na drugi brzeg, jakoś dotrzeć do celu, to z Nim. Zwyciężyć świat i żyć można tylko z Nim.

"Chcieli Go zabrać do łodzi, ale łódź znalazła się natychmiast przy brzegu, do którego zdążali."

Był brzeg. Tak po prostu.
Nie było bezkresnego jeziora, nie było wysokich jak góry fal, nie było wichrów… Był cel. Dotarli do niego, choć wydawał im się tylko snem. Dotarli natychmiast, choć wydawało się że przez wieczność całą bezskutecznie wiosłują. Nie było wichru, były tylko te ciepłe słowa Jezusa - gdy wyciągnęli po Niego swoje dłonie. To nie bezpieczny brzeg, nie cel wędrówki były snem, tylko mrok i burza. Ta bezkresna otchłań, wysokie jak góry fale i bezsens walki były majakami chorych z lęku serc i umysłów, nie ta Postać w oddali.

Wystarczyło podjąć właściwą decyzję. Spojrzeć we właściwą stronę, wyciągnąć rękę w Jego stronę i zwyciężyć.

Tak to uczniowie przeprawiali się przez jezioro…

Ty też musisz przepłynąć do swojego celu, na bezpieczny brzeg. Jak każdy z nas. Głębina, burza i wicher. Fale wysokie jak góry, a pod nimi mroczna otchłań. Cel który wydaje się tylko naiwnym snem z dawnych lat. I ta Postać, jak zjawa majaczy pośród tego wszystkiego, gdzieś w oddali… Jaką decyzję podejmiesz? Odwrócisz się od Niego, by walczyć z falami? Będziesz wpatrywał się w mroczne głębiny, wymachiwał na oślep wiosłami, aż w końcu zrezygnujesz? I z sercem złamanym przez lęk, samotność i rozczarowanie pozwolisz by ten mrok cię pochłonął… Czy może w końcu zwrócisz się ku Niemu? Widzisz Go przecież, majaczy gdzieś w oddali.

On wszystko może. Widziałeś cuda, pamiętasz? To było tak bardzo, bardzo dawno – jakby w innym życiu, ale pamiętasz.

To burza jest snem, beznadzieja, bezsens – nie On. Wszystko rozgrywa się w twoim sercu. Żadna burza, żaden wicher tego świata cię nie zniszczy, jeśli się na to nie zgodzisz.