poniedziałek, 30 lipca 2012

Głodni życia

"Jezus udał się za Jezioro Galilejskie, czyli Tyberiadzkie. Szedł za Nim wielki tłum, bo widziano znaki, jakie czynił dla tych, którzy chorowali. Jezus wszedł na wzgórze i usiadł tam ze swoimi uczniami. A zbliżało się święto żydowskie, Pascha. Kiedy więc Jezus podniósł oczy i ujrzał, że liczne tłumy schodzą do Niego, rzekł do Filipa: Skąd kupimy chleba, aby oni się posilili?"

Szedł za Nim tłum wielki. Czemu? To jasne, widzieli znaki. Wiedzieli, że On może uczynić cud. Jak bardzo musieli ci ludzie tego cudu potrzebować, jak mocno musieli go pragnąć… I jak musiało ich boleć życie, skoro nie bali się go złożyć w ręce obcego im przecież Człowieka. Owszem, wiele o Nim słyszeli, sporo widzieli… Ale jednak nie znali Go, tak naprawdę był tylko obcym, wędrownym nauczycielem. I pozwolili, by wyprowadził ich na pustynię. I poszli, nie wziąwszy nawet kawałka chleba na drogę. Powierzyli Mu swoje życie, choć nie mogli być pewni tego co On z nim zrobi.
Tak właśnie ludzie zdobywają szczęście.

Byli też inni ludzie, ci co pozostali w domach. Nie poszli za Jezusem, bo… Bo życie jak życie, może i podłe. Może trudne, okrutne, nie warte życia. Ale póki się nie umarło, trzeba sobie jakoś radzić. Święta idą, trzeba coś przygotować. Nie mieli czasu, nie mieli siły, nie mieli chleba na drogę.
Chcieli by mieć inne życie, bardzo by chcieli. Śnią o nim nocami, marzą za dnia. Ale mają tylko to swoje. Zostali więc w domu, tu przynajmniej jest czym zapchać brzuch, skoro na nic więcej nie ma co liczyć…
Tak właśnie ludzie zdobywają piekło.

Być może byli w okolicy jeszcze inni – szczęśliwi, pełni radości, żyjący pełnią życia. Może byli. W każdym razie dzisiaj ja takich wokół siebie zbyt wielu nie spotykam.

Więc co? Siedzieć w domu i przeżuwać swoje życie jak kromkę zeschłego i stęchłego chleba? Zawsze coś w ustach zostanie, przynajmniej niesmak. Czy może zostawić to wszystko, i pójść za Nim? Po prostu zostawić i pójść, i nie przejmować się co będzie?

"Kiedy więc Jezus podniósł oczy i ujrzał, że liczne tłumy schodzą do Niego, rzekł do Filipa: Skąd kupimy chleba, aby oni się posilili? A mówił to wystawiając go na próbę. Wiedział bowiem, co miał czynić.(…) A gdy się nasycili, rzekł do uczniów: Zbierzcie pozostałe ułomki, aby nic nie zginęło. Zebrali więc, i ułomkami z pięciu chlebów jęczmiennych, które zostały po spożywających, napełnili dwanaście koszów."

Szkoda tych co zostali w domu, żując spokojnie swoje przegrane życie. A jeszcze bardziej szkoda tych co wyruszyli w drogę, a gdy przestraszyli się głodu i wędrówki – zawrócili.
Tym bardziej, że my Go znamy, nie jest dla nas obcy. Nie raz już nas karmił i ratował.

4 komentarze:

  1. Piękne jest to rozważanie.
    Przyznaję, że rozmyślając wczoraj nad Słowem bardziej skupiłam się na swoich motywach pójścia za Jezusem i próbie znalezienia odpowiedzi na pytanie 'czego szukam w tej relacji?' i odkryciu swojej motywacji. Czy ja też liczę zachłannie na cud? Czy priorytetem jest spełnienie moich potrzeb, zachcianek? Czy może w końcu jest to dojrzała i zdrowa relacja oparta na miłości, zaufaniu i wdzięczności, relacja Ojca i córki :)

    Ksiądz otworzył mi oczy na bardzo ważną kwestię - czytając o tej drugiej grupie ludzi, którzy nie wyruszyli z domu, nasunęło mi się od razu pojęcie 'bylejakości' – nie ważne jak, byle by było, w miarę bezpiecznie, bez ryzyka, i jakoś to będzie.

    Ci ludzie muszą być bardzo smutni, bo umrą ze zgryzoty, w kokonie strachu i smrodzie zgniłych marzeń.

    Uwielbiam słowa Dostojewskiego, które poniekąd też są jakimś motywem przewodnim w moim życiu (jednym z wielu) i które jak się okazuje świetnie można oddać do chrześcijaństwa :)

    „Bez ognia, bez treści, bez idei, bez polotu wszystko stanie się tylko rutyną i szablonem”.

    Życie z Chrystusem to ogień, pasja, absolutny brak rutyny, cała paleta doznań, ocean treści, to radość nawet w cierpieniu, to bezgraniczne szczęście i niepojęta, wszechpotężna miłość.

    Iść za Jezusem to jak wyruszyć w najbardziej pasjonującą, kolorową i pełną niespodzianek podróż :)

    Życie nabiera wtedy smaku, sensu, zyskuje na wartości i zamienia się w przygodę życia.

    I tak jak ksiądz napisał…
    I wtedy ludzie zdobywają szczęście :)

    Obyśmy nigdy z tej drogi nie zawrócili i nie przerazili się przeciwnościami, bo jeśli Bóg z nami, któż przeciwko nam ;D


    Pozdrawiam serdecznie,

    Ania.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe a zarazem Pięknie rozważone te czytanie, czytając to co Ksiądz napisał człowiek może sobie uświadomić ze idzie błędną drogą ze jest tym co zostali w domach, a byli też tacy którzy poszli za Jezusem z swoim chlebem? zjedli po tajemnie nie dzieląc się z Tym co prowadził Ich?...

    Może tych ludzi coś trzymało praca, utrzymanie rodziny?

    i dla czego tak ludzie zdobywają piekło?
    przecież na co dzień mogą być osobami które cenią sobie przede wszystkim dobro i dają te dobro Innym nie lubią jak ktoś cierpi płacze i wszystko co jest związane z cierpieniem człowieka potrafią zrobić wszystko by 2 osoba była szczęśliwa nie licząc się swoimi uczuciami

    Trzeba mieć cel by coś osiągnać i dziękować Bogu za to co było i prosić o dalsze łaski...

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. w końcu naszła wena ! Więc również Ja,
    Wstaję i idę! - jutro rano na pielgrzymkę ; ).
    Intencje za księdza już spakowałem, jakby co :p

    OdpowiedzUsuń
  4. @Anonimowy
    Czy mieli pochowany chleb... Zawsze znajdą się cwaniaki, obłudnicy, jak na przykład Judasz. Ale oni nie są tu istotni. Dalej - może ich coś zatrzymało, praca, utrzymanie rodziny - tak, coś ich zatrzymało. Zawsze jest powód. Wszystko ma swoją przyczynę. Ale naszym zadaniem jest wybierać, dobrze wybierać - czasem wiele ryzykując. O tym ryzyku właśnie chciałem w tym poście napisać. I ostatnia sprawa - szczęście to nie altruizm, bo ludzie tak naprawdę są źli i tyle. Tacy jesteśmy. Altruizm bez Boga niszczy. By być szczęśliwym, trzeba znaleźć prawdziwą miłość, czyli Boga. Samo bycie "dobrym człowiekiem" to za mało. Jak człowiek znajdzie Boga, dobro się poleje samo z jego serca i przez jego dłonie, trochę jak skutek uboczny.
    Pozdrawiam
    x. Sławek

    OdpowiedzUsuń