piątek, 23 kwietnia 2010

Carpe diem?

"Ten, kto kocha swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne."

Dziwne słowa? Paradoksalne stwierdzenie? Być może… Lecz prawdziwe, brutalnie prawdziwe.

Ludzie chcą żyć. Życie to przepiękny dar od Boga, więc chyba tak właśnie powinno być. Lecz każdy dar trzeba zrozumieć, zwłaszcza tak piękny jak ten. I tak wymagający. Nie wystarczy jedno spojrzenie, by ujrzeć całą pełnię. Nie wystarczy jedna myśl, by wszystko zrozumieć.

Życie jest jak pszeniczne ziarenko. Bóg ci je dał, rzucił w ten świat. Małe ziarenko. Piękne samo w sobie. Pełne energii, tajemnicze. Takie ziarenko może zachwycić, jeśli mu się dokładnie przyjrzysz. Tyle w nim ukrytej energii, potencjału. Tyle można by z pszenicznym ziarnem zrobić. Na przykład można upiec chleb, by zaspokoić swój głód. Zmielić, wypiec ciasto, zjeść. Być sytym i zadowolonym… Nie, chyba nie tak. Ileż to mąki można uzyskać z takiego ziarenka? Ile chleba z takiej mąki? Najesz się? Będziesz syty? Nie. Będziesz głodny i rozczarowany. I zmęczony. A ziarenka już nie będzie.

Można tak żyć. Można w ten sposób potraktować ten dar Boga. Znam ludzi, którzy życie próbują wycisnąć jak cytrynę, nasycić się tym co świat oferuje. Za wszelką cenę zaspokoić swój głód, swą pożądliwość. Ludzi którzy rzucają się łapczywie na to co Bóg im dał, krzycząc przy tym "carpe diem". Dławiąc się prawie, zżerają wszystko co wpadnie w ręce. Głodni coraz bardziej, i coraz bardziej rozczarowani. Aż nic nie zostaje, prócz rozgoryczenia. Nawet wspomnienia bolą, przypominając o niespełnionych pragnieniach, o zawiedzionej nadziei. Ziarenko zjedzone, a głód pozostał…

"Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity."

Możesz je zjeść, zeżreć nawet, cieszyć się nim przez chwilę. Bardzo krótką chwilę. Możesz także się powstrzymać. Ukryć je w ziemi, nie zrobić z nim tego, co w tej chwili zrobić możesz. Nie żyć "pełnią życia", lecz rosnąć. Ziarenko zasadzone w ziemi najpierw wydaje się utracone, zmarnowane. Lecz już po chwili zaczyna rosnąć. Zaczyna wyciągać swe pędy i listki w stronę nieba, w stronę słońca. Zaczyna karmić się deszczem i rosą. Zaczyna być piękne w nowy sposób. Zaczyna… naprawdę żyć! A po kolejnej chwili pojawiają się kłosy pełne ziarna, naczynia pełne mąki, stół pełen chleba. Nie okruszki lecz uczta. Zamiast rozczarowania - nasycenie.

Chcesz pełni, czy wystarczy ci rozgoryczenie i frustracja?

Zastanów się, co robisz ze swoim życiem.

1 komentarz:

  1. A gdyby dodać nowy sens do Horacjańskiego "carpe diem"? Mogło to by brzmieć:"Chwytaj dzień z Bogiem". Wtedy każdą chwilą naszego życia cieszylibyśmy się i przeżywali ją we właściwy sposób, bo z Tym, Który daje nam rozeznać,jakiego szczęścia powinniśmy szukać.

    OdpowiedzUsuń