niedziela, 25 marca 2012

Gdy umierają marzenia

I gdzie jest to szczęście? Gdzie to życie, które miało być tak wspaniałe?

Z Szymonem Piotrem było łatwo, choć nie miał on łatwego charakteru.
Szara, brudna łódź. Brudne, cuchnące sieci. Szare, brudne i smutne życie. Ale w sercu Szymona Piotra była tęsknota za czymś innym, czymś prawdziwym i pięknym. Były piękne i kolorowe sny, były marzenia. Jego życie było beznadziejne, ale ogień w sercu płonął. Wystarczyło więc jedno krótkie zdanie Pana "choć ze mną", by zapłonęło całe życie. Wystarczyło jedno spojrzenie w Jego oczy, by Szymon odwrócił się od całej tej szarości i beznadziei, by stał się Piotrem. By zacząć żyć naprawdę. Spotkał Boga i znalazł Życie.

W Ewangelii był jeszcze jeden Szymon. Takie samo imię, podobny los. Zamiast szarej łodzi – szara ziemia uprawnego pola. Zamiast cuchnących sieci – cuchnąca gnojówka. Ale to tylko szczegóły, nieistotne drobiazgi. Bo życie tego Szymona było tak samo smutne i beznadziejne. Tak samo bezsensowne i bezcelowe. Dwa żywe trupy, o tym samym imieniu. Jeden nad jeziorem Genezaret, drugi na polu nieopodal Cyreny. Marzenia pierwszego z nich się spełniły, Życie weszło w jego smutny i szary świat i zabrało go ze sobą, daleko od sieci i beznadziei. A co z tym drugim, tym z Cyreny? Czy jego losem Bóg się nie przejmował?

A może to on sam przestał się przejmować? Może za często, za długo patrzył w ziemię. Tak często i tak długo, że zapomniał jak wygląda świat? Może przestało go obchodzić, jak piękne może być nocne niebo pełne gwiazd, bo po całym dniu pracy plecy tak go bolały, że już mu się nie chciało wyprostować i w to niebo spojrzeć? Może zamiast marnować czas na jakieś głupie marzenia o nie wiadomo czym wolał iść spać, bo jutro rano trzeba znów wstać i iść na pole? Gdyby Jezus tamtego dnia, zamiast do Szymona znad jeziora Genezaret poszedł do Szymona z Cyreny, gdyby to do niego powiedział "choć ze mną", co by usłyszał? Nie mam czasu? Nie przeszkadzaj mi, ja tu mam swoje życie, swoją robotę. Skończ z tymi opowieściami dla naiwnych marzycieli, tu jest prawdziwe życie. Szare, brudne, cuchnące gnojówką – prawdziwe… Czy Szymon z Cyreny w ogóle oderwał by swój wzrok od ziemi, by spojrzeć w oczy Jezusowi? Serce umarło, ogień zgasł.

Trzy lata później jednak się spotkali. Na drodze. Szymon wracał zmęczony z pola. Oczy wbite w ziemię, myślami przy misce z zupą. Jak zawsze, jak co dnia. Było jakieś zbiegowisko, kogoś mieli krzyżować. Jakiegoś Mesjasza, cudotwórcę. Coś tam o Nim kiedyś słyszał. Nawet widział Go wcześniej raz czy dwa. Ale co go to mogło obchodzić, kolejny opowiadacz bajek i tyle. Zupa na stole była ważna, nie jakieś opowieści. I łóżko, bo jutro znowu trzeba do roboty. Mesjasz za niego pola nie obsieje, obiadu nie ugotuje. Szedł więc Szymon spokojnie do domu. I doszedł by, gdyby nie ci przeklęci żołnierze. Chwycili go, powlekli w stronę Skazańca, kazali chwycić jeden koniec belki. Była taka ciężka, taka poniżająca. I tak śliska od krwi. Ta krew… Kiedy poczuł ją na swoich dłoniach, poczuł że musi spojrzeć. Musi podnieść wzrok, i spojrzeć na Tego, który trzymał drugi koniec drewnianego pala. Słyszał Jego ciężki oddech, słyszał nawet bicie Jego serca! Ta krew była taka… czerwona. Taka świeża i gorąca. Tak inna niż to szare błoto, które oglądał na co dzień! Podniósł więc głowę i spojrzał w Jego oczy. I cały świat stał się świeży i gorący, jak ta krew. I serce Szymona obudziło się z koszmarnego snu.

Może nie było dla tego człowieka innego ratunku. Może tylko ten krzyż mógł go obudzić. Bo czasem słowa, nawet najpiękniejsze, to zbyt mało. Kiedy serce umrze, kiedy człowiek zapomina jak się marzy, kiedy przestaje tęsknić za Życiem, Życie przychodzi i daje krzyż. Ostatnią szansę na przebudzenie.

Ewangelia nie mówi, jak dalej potoczyło się życie Szymona z Cyreny. Ale ja wierzę, bardzo chcę wierzyć, że człowiek który usłyszał bicie serca Boga tak bardzo blisko siebie, nie będzie mógł zapomnieć.

Szymon z Cyreny nie był gorszy czy mniej ważny od tego znad jeziora Genezaret. Może był słabszy, może głupszy. Jezus przechodził obok niego kilka razy… I jemu właśnie poświęcił kilka z ostatnich minut swego ziemskiego życia. I dał mu do potrzymania swój krzyż, by pokazać jak bardzo go kocha. By mu przypomnieć, że życie może być inne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz