piątek, 22 kwietnia 2011

Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi

"Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi, Mąż boleści, oswojony z cierpieniem, jak ktoś, przed kim się twarze zakrywa, wzgardzony tak, iż mieliśmy Go za nic. Lecz On się obarczył naszym cierpieniem, On dźwigał nasze boleści, a myśmy Go za skazańca uznali, chłostanego przez Boga i zdeptanego. Lecz On był przebity za nasze grzechy, zdruzgotany za nasze winy. Spadła Nań chłosta zbawienna dla nas, a w Jego ranach jest nasze zdrowie.

Wszyscyśmy pobłądzili jak owce, każdy z nas się obrócił ku własnej drodze, a Pan zwalił na Niego winy nas wszystkich. Dręczono Go, lecz sam się dał gnębić, nawet nie otworzył ust swoich. Jak baranek na rzeź prowadzony, jak owca niema wobec strzygących ją, tak On nie otworzył ust swoich.

Po udręce i sądzie został usunięty; a kto się przejmuje Jego losem?"

    Tak bardzo smakowało im wino, które pili w Kanie Galilejskiej. Tak smakował im chleb i ryby, które rozmnożył dla nich na pustyni. Z takim zapałem słuchali tych pięknych i pełnych mocy słów o miłości i szczęściu, które do nich kierował. Tak się cieszyli, kiedy przywracał zdrowie im, oraz ich bliskim.
Kiedy w niedzielę wjeżdżał na osiołku do Jerozolimy, witali Go jak swego króla. Wiwatowali, śpiewali, słali przed Nim palmowe gałązki a nawet swoje płaszcze! Tak bardzo Go kochali!

    Kochali?

    Kochali, gdy dawał wino i chleb. Kochali gdy uzdrawiał. Kochali, gdy widzieli Jego ręce pełne darów. Lecz gdy zobaczyli Go w łańcuchach, gdy stanął przed nimi z pustymi rękami…
Stał i patrzył. Nie mówił nic, tylko patrzył w oczy tych, którym tak wiele dał. I czekał. Tylko że miał ręce związane i puste… Więc doczekał się tylko słów "na krzyż!" Tak wiele im dał, lecz kiedy już nie miał nic do dania, przestał być potrzebny. A "miłość" prysła jak bańka mydlana. Nawet uczniowie…
    Jeden człowiek tylko stanął w Jego obronie. Tylko jeden, i to kto… Poganin, oddający cześć bóstwom, w które nie wierzył. Agnostyk, który nie wierzył nawet w prawdę. Nie pił wina w Kanie, nie jadł chleba na pustyni, nie widział żadnego cudu. Rzymski prokurator, Poncjusz Piłat – tylko on chciał Jezusa uratować.
    Ci którzy tak wiele otrzymali, schowali dary i poszli do domu. Ten który nie otrzymał nic, zawołał "oto Człowiek!"

    Piłat nie wierzył w bogów, nie wierzył w prawdę, nic nie otrzymał. Zachwycił się jednak pięknym człowieczeństwem. Nie uratował Jezusa, przestraszył się. Lecz ja nie oceniam go surowo. On nic nie otrzymał. Komu więcej dano, od tego więcej wymagać się będzie. Komu dano mniej, od tego mniej oczekujemy.
    Wdzięczność… Podstawa człowieczeństwa, fundament miłości.

    Popatrz na krzyż. Popatrz, i przypomnij sobie jak było pięknie, kiedy On stał obok ciebie. Przypomnij sobie swoją Kanę, przypomnij sobie jak cię karmił, jak pocieszał…
A potem w swoim sercu stań obok Piłata, który nic od Niego nie otrzymał. Spójrz w oczy Piłatowi - rzymskiemu prokuratorowi, który jako jedyny wstawił się za Jezusem.

    Miłość, przyjaźń, wdzięczność… Byłeś chociaż na Jego pogrzebie?

"Po udręce i sądzie został usunięty; a kto się przejmuje Jego losem?"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz